Dzisiaj:
Piątek, 4 października 2024 roku
Edwin, Franciszek, Konrad, Konrada, Manfred, Manfreda, Rozalia

Bon Iver’a „For Emma, Forever Ago”

18 czerwca 2011 | komentarze 4

Rzadko po wysłuchaniu płyty mamy pewność, że trafiliśmy na coś, co zmienia nasze spojrzenie na muzykę, na proces tworzenia. Rzadko mamy okazję mieć pewność, że płyta, którą trzymamy w rękach to coś absolutnie wyjątkowego.

Zdarzyło mi się to już po pierwszym wysłuchaniu płyty „For Emma, forever ago” amerykańskiego arytysty, Bona Iver’a.

Justin Vernon, bo tak brzmi jego prawdziwe imię i nazwisko, to twórca, którego trudno zmieścić w jakieś konkretne ramy. Jego muzykę określa się jako neo-folk, indie folk, choć on sam określa muzykę, którą tworzy jako neo-soul.

W 2007 roku zaszył się na trzy miesiące w myśliwskim domku w górach w Wisconsin. Wyposażony w mikrofon, dwie gitary, kilka bębnów i stary, czterośladowy magnetofon rozpoczął nagrywanie płyty, która jest zapisem jego przemyśleń i odczuć po rozstaniu z tytułową Emmą.

I od pierwszego utworu zabiera nas w smutną, bolesną podróż, w trakcie której stara się zrozumieć i pogodzić z tym, co się stało. Wyciąga na wierzch wszystkie swoje uczucia – nie tylko słowem, nie tylko przejmującym wokalem, ale (a może przede wszystkim) muzyką – prostą, nieskomplikowaną, oszczędną w aranżacji a jednak dającą poczucie kompletności. Odnosi się wrażenie, że bolesne rozdrapywanie ran sprawia mu przyjemność, pławienie się w bólu jest dla niego rodzajem terapii. Słuchacz zostaje w tą podróż wciągnięty i z całym bagażem uczuć i smutku na tej płycie w jakiś sposób też musi sobie poradzić.

You need to install or upgrade Flash Player to view this content, install or upgrade by clicking here.

Surowość tej płyty nadaje jej jeszcze więcej autentyczności. Sam fakt, że większość z 9 utworów słyszymy w dokładniej takiej samej aranżacji, w jakiej zostały zarejestrowane w domku w Wisconsin pozwala odnieść wrażenie intymności, niezafałszowanej szczerości Vernona w stosunku do słuchacza. Zresztą, podczas przesłuchiwania tej płyty ma się odczucie, jakby nagrana była przede wszystkim dla samego siebie, a dopiero w dalszej kolejności dla słuchaczy.

Każdy utwór z tej płyty niesie w sobie coś wyjątkowego – w jednym może to być tekst („Flume”), w innym falset Vernon’a (pięknie uzupełniające się kilka ścieżek wokali w „Lump Sum”), choć większość po prostu łączą sobie wszystkie te elementy w idealnych proporcjach. Gdybym jednak miał wybrać utwory, które najlepiej charakteryzują całą płytę, mój wybór padłby na „Skinny Love”, „The Wolves (Act I & II)” oraz zamykający płytę „Re:Stacks”.

W pierwszym z nich zdaje się wyśpiewywać wersy bezpośrednio do Emmy, jednocześnie pokazując jak wiele z tego, co się stało jest dla niego niezrozumiałe: “And I told you to be patient/ I told you to be fine(…)/ Now all your love is wasted?/ Then who the hell was I?”.

You need to install or upgrade Flash Player to view this content, install or upgrade by clicking here.

“The Wolves” to chyba najważniejszy utwór na tej płycie. Utrzymany w klimacie soulowym (zwłaszcza znakomicie wyśpiewana linia wokalu) jest jak gdyby próbą pogodzenia się z tym, co się stało. Utwór rozwija się wolno, niespiesznie – tak jak gdyby oddawał  czas, jakiego potrzebował Vernon, aby pewne rzeczy zrozumieć: „Someday my pain (…)/ Will mark you/ Harness your blame (…)/ And walk through”. Utwór kończy się wielokrotnie -jak mantra – powtarzanym „What might have been lost – don’t bother me”, jak gdyby sam próbował przekonać się do tego, że ten rozdział jest zamknięty.

You need to install or upgrade Flash Player to view this content, install or upgrade by clicking here.

Natomiast „Re: Stacks” to utwór kończący płytę. Jest aranżacyjnie najprostszą kompozycją na albumie. Przy akompaniamencie tylko gitary akustycznej Vernon daje wyraz swojej wewnętrznej przemianie, bezpośrednio opisuje to, co czuł i to, jak zaczyna na nowo postrzegać rzeczywistość. Jednak w ostatniej zwrotce zaznacza: oto nie narodził się z tego bólu ktoś nowy, lecz po prostu człowiek wyzwolony z całego ciężaru po tym związku: „This is not the sound of a new man  or crispy realization/ It’s the sound of the unlocking and the lift away”.

Niezwykły to artysta i niezwykła jest to płyta. Intymna, skromna. Uznana objawieniem 2008 roku. Może i można zarzucić jej senność, nadmierne epatowanie smutkiem i wręcz ekshibicjonistyczne uzewnętrznianie swoich uczuć, ale czy jednak nie w tym właśnie może tkwić jej wyjątkowość i siła?

Jeśli ktoś szuka autentyczności i wrażliwości w muzyce –  a siła muzyki nie musi objawiać się w przesyconych aranżacjach czy agresywnym brzmieniu – to zapewniam, że po jednym wysłuchaniu nie będzie mógł od tej płyty się oderwać.

Piotr Czosnyka

Bon Iver: for Emma, forever ago

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami Internautów. Administrator portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Jeżeli którykolwiek z komentarzy łamie regulamin - zawiadom nas o tym (elstertv@gmail.com).

Komentarze

  1. 19 czerwca 2011 o 09:43
    Rayo :
    Bardzo dobry tekst. Jak widac dziennarstwo muzyczne jest bardzo wymagajace, poza tym ciezko opisac cos tak obszernego i naladowanego taka dawka emocji jako niewatpliwie jest muzyka.
    VA:F [1.9.20_1166]
    Ocena: 0 (w sumie : 0)
  2. 19 czerwca 2011 o 20:01
    maso :
    Bardzo dobra recenzja swoją drogą świetnej płyty. Bon Iver jest tym arystą, który mnie również urzekł swoją muzyką. Przyznam się szczerze i bez bicia z całym szacunkiem dla kurieria dąbrowskiego, że nie spodziewałem się w tym miejscu tak świetnej recencji znakomitej płyty. Szacunek za pomysł i czekam z niecierpliwością na kolejne teksty traktujące o muzyce Pana Czosnyki, bo robi to świetnie i zapewne ma w zanadrzu jeszcze wielu artystów z którymi mógłby się podzielić z szerszą grupą odbiorców powiśla dąbrowskiego, a może by swtorzyć jakiś stały kącik ? Ja jestem za. Pozdrawiam.
    VA:F [1.9.20_1166]
    Ocena: 0 (w sumie : 0)
  3. 21 czerwca 2011 o 13:54
    r1 :
    Drogi Autorze. Proponuję popracować nad interpunkcją.
    VA:F [1.9.20_1166]
    Ocena: 0 (w sumie : 0)
  4. 21 czerwca 2011 o 20:33
    Rayo :
    prosze nie byc wscibskim.Ciekawa jestem czy Pan/Pani(nie wiem z kim mam przyjemnosc) potrafilby/potrafilaby napisac taki tekst o muzyce.Trzeba sobie zdawac sprawe z tego jakie to trudne.Bo trzeba nie tylko znac sie na ortogragii i interpunkcji, ale przede wszystkim trzeba znac sie na uczuciach. Wiec dajmy sobie spokoj z takimi glupotami i patrzmy na to co naprawde wazne. Pozwalam sobie wypowiedziec sie w tej kwestii, bo to smieszne, ze ludzie zauwazaja takie glupoty, a czesto nie potrafia dostrzec finezji i prawdziwych emocji. Prosze tego nie traktowac jako atak.Prosze zastananowic sie raczej nad tym co tak naprawde jest wazne w sztuce.
    VA:F [1.9.20_1166]
    Ocena: +1 (w sumie : 1)

Skomentuj (komentując akceptujesz regulamin)