Dzisiaj:
Środa, 1 maja 2024 roku
Anieli, Filipa, Jakuba, Jeremiasza, Jeremiego

O PÓŁNOCY W PARYŻU

9 września 2011 | Brak komentarzy

Film „O północy w Paryżu” wcześniej niż planowaliśmy w kinie „Sokół” (już od piątku 9.09)

Zapraszamy na najnowszy film Woodego Allena O północy w Paryżu-już od jutra 9.09. Conan Barbarzyńca 3D przesunięty o 1 tydzień (od 16.09).

Rok: 2011
Kraj: USA

Komedia romantyczna, czas – 94 min.
CENY BILETÓW – 17 zł, ulgowe – 14 zł. Film w wersji cyfrowej 2D.
Woody Allen przedstawia swój największy hit kasowy od 25 lat, który osiągnął lepszy wynik niż przebojowa „Vicky Cristina Barcelona”.

Tym razem Woody Allen spełnia nasze najskrytsze fantazje w Paryżu – po namiętnej podróży do Barcelony („Vicky Cristina Barcelona”), przezabawnym nowojorskim flircie w „Co nas kręci, co nas podnieca” i pełnej pokus przygodzie miłosnej w Londynie („Poznasz przystojnego bruneta”), twórca najwyżej ocenianych komedii ostatnich lat powraca do miasta, w którym, jak sam kiedyś zauważył, „Wszyscy mówią, kocham cię”!

W letniej rewelacji kin na całym świecie – komedii „O północy w Paryżu”, której uroczysta premiera uświetniła otwarcie tegorocznego festiwalu w Cannes, śledzimy losy niedawno zaręczonej pary. Inez (Rachel McAdams – „Sherlock Holmes”, „Polowanie na druhny”) i Gil (Owen Wilson – „Poznaj moich rodziców”, „Polowanie na druhny”) przybywają do światowej stolicy romansu, planując ślub. Jednak wierność zakochanych zostanie wystawiona na ciężką próbę, gdy na ich drodze pojawią się wyrafinowany znawca sztuki Paul (Michael Sheen – „Królowa”, „Saga Zmierzch”) oraz tajemnicza i zmysłowa muza Adriana (Marion Cotillard, nagrodzona Oscarem za „Niczego nie żałuję – Edith Piaf”, gwiazda „Incepcji” i „Nine: Dziewięć”), a po czarujących zakątkach Paryża zacznie oprowadzać ich sama Carla Bruni! W gwiazdorskiej obsadzie magicznej komedii Woody’ego Allena znajdziemy także laureatów Oscara Adriena Brody („Pianista”, „King Kong”) oraz Kathy Bates („Misery”, „Titanic”) w rolach miłosnych doradców Gila.

„O północy w Paryżu” to nie tylko najbardziej chwalony od lat obraz mistrza oraz jeden z pierwszych faworytów do przyszłorocznych Oscarów, ale także największy przebój Allena od 25 lat. Po pokonaniu historycznego wyniku „Vicky Cristina Barcelona”, paryska fantazja miłosna reżysera pobije wkrótce kasowe rekordy, ustanowione przez klasyczne, nagrodzone przez Amerykańską Akademię Filmową komedie „Manhattan”, „Annie Hall” i „Hannah i jej siostry”!

„Najzabawniejsza komedia Allena od wielu lat” Chicago Reader

„Najgenialniejsza komedia Allena od lat, pełna wdzięku i humoru, nawet dla tych widzów, którzy nie są jego wielbicielami” JoBlo’s Movie Emporium

„Komediowe arcydzieło” Entertainment Spectrum

„Cudowny list miłosny do Paryża” Thierry Fremaux, dyrektor MFF Cannes

[Cannes 2011] Allen na plan!

Woody Allen wygrał potyczkę z moim sceptycyzmem. Zrezygnował z podpatrywania relacji między starzejącymi się frustratami i młodymi dziewczynami, przestał udawać, że trawi go niespełnienie i znalazł sobie nowego bohatera. W jego oczach odrodziła się paryska Belle Epoque.

Woody Allen mnie zauroczył. Minęło już prawie siedem lat, odkąd zrobił to ostatni raz przedstawiając mi Melindę i… Melindę. Teraz ujął mnie znajomością sław. Cóż, jesteśmy w Cannes – można się poddać nastrojowi tłumów, które oblegają czerwone dywany. On zabrał mnie jednak do kilku małych kafejek w Paryżu, nocą, po cichu, bez zbędnego blichtru. Przypadkiem trafiliśmy na Zeldę i Scotta F. Fitzgeraldów i wpadliśmy na Ernesta Hemingwaya. Gil, przedyskutował z nim koncepcję powieści, którą pisze. Ernest, co prawda nie wiedział, co to jest „nostalgia shop”, ale obiecał, że zabierze Gila do Gertrudy Stein, która na pewno wypowie się na temat jego prozy. W domu Gertrudy czekał już Pablo (tak, Picasso) i zjawiskowa Adriana.

Wszystko to brzmi absurdalnie, zgadzam się. Kiedy zaczęłam o tym pisać, zamiast iść prostą drogą prowadzącą od opisu do krótkiej interpretacji, dałam się ponieść fantazji. Dokładnie to samo zrobił Allen – raz jeszcze, w końcu wracając do formy, o którą bym go już nie podejrzewała. Amerykanin w Paryżu. To takie banalne. Urokliwe, jeśli spojrzeć na to przychylnym okiem; drażniące dla Francuzów, którzy na każdym kroku słyszą tylko „vous parlez anglaise”? Woody przestał mnie drażnić, kilkoro z jego bohaterów było irytujących, ale w dobrym, dawnym allenowskim stylu. „Midnight in Paris” jest filmem o nostalgii, więc odwoływanie się do przeszłości reżysera jest tu jak najbardziej na miejscu. Teraźniejszość zawsze wydaje się nam mniej satysfakcjonująca od czasów, które minęły – mówi Gil Adrianie. To samo myślałam o Allenie oglądając jego kolejne produkcje przez kilka ostatnich lat. Teraz mam wrażenie, że nowojorski reżyser doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jego obecność na ekranach kin przywoływała tylko nostalgiczne wspomnienia za tym, co mówił przed laty. Postanowił więc znaleźć złotą epokę, złoty środek na ukojenie nerwów z powodu tkwienia w dość przeciętnej teraźniejszości.

Reżyser znalazł sobie pisarza – Gila (Owen Wilson), dał mu do dyspozycji piękną narzeczoną, Inez (Rachel McAdams) oraz jej bogatych, wyrafinowanych rodziców do towarzystwa po czym wysłał wszystkich do Paryża. Tam spotkali przyjaciół Inez – zaproszonego na wykład na Sorbonie Paula i Carol. Oczywiście jak bywa ze związkami u reżysera „Mężów i żon” (1992) – niektóre się rozpadną, inne ulegną tylko chwilowemu rozprzęgnięciu. Nie tyle o nie tu jednak chodzi, co o fantazje, które snuje się na jawie. Paryż jest podobno brzydkim miastem. Wielu turystów tego jednak nie widzi, ponieważ spogląda na miasto przez pryzmat swoich wyobrażeń o nim. To samo robi Gil – zafascynowany literaturą dwudziestolecia, spotyka swoich idoli w paryskich kafejkach. Zawsze o północy (pierwszy raz po pijanemu) z rogu jednej z uliczek zabiera go samochód. W środku czasem czeka na niego Hemingway, innym razem wita go T.S. Elliot. Gertruda Stein (Kathy Bates) prowadzi dom otwarty, przewija się przez niego jeszcze kilku idoli młodego pisarza, bywa także Adriana (olśniewająca Marion Cotillard) – modelka Modiglianiego i Picassa.

Spotkanie z każdą kolejną osobą jest dla nas równie zaskakujące, co dla Gila. Dialogi między legendarnymi bohaterami paryskiej artystycznej bohemy lat dwudziestych są świetnie napisane, zaskakujące i zabawne. Allen w inteligentny, złośliwy sposób naigrywa się z niektórych – Salvador Dali (Adrien Brody) jest liderem w swojej grupie, innych traktuje z należną im estymą. Gil jest zagubiony w świecie swoich wyobrażeń, jak stereotypowy Amerykanin w Paryżu. Wszystkiemu nie dowierza, cieszy się z każdej rzeczy. Wydaje mu się, że w Europie życie toczy się innym torem, a Paryż w deszczu jest najładniejszy. Jedynym problemem Gila wydaje się jego romantyczna, nostalgiczna natura, której nikt dziś już nie rozumie. Ten sam zarzut niestety można postawić przed Woodym Allenem, krytykując hermetyczność jego najnowszego filmu. Wszystkie komiczne sytuacje są bowiem głęboko zakorzenione w folklorze minionego czasu. Żeby je wyłapać, trzeba być jego miłośnikiem jak Gil. Znać filmy Louisa Bunuela, sekrety erotycznego życia Rodina i twórczych potyczek Zeldy i Scotta Fitzgeraldów. W przeciwnym wypadku film zapewne nie bawi, może nawet nudzić. Allen zaryzykował, że znów zostanie niezrozumiany. Wierzę jednak, że ryzyko, które podjął tym razem się opłaci, a uroku jego filmu nie wzmogło oglądanie go wraz z francuską publicznością.

szczegóły: Kino Sokół


Skomentuj (komentując akceptujesz regulamin)